
Dziś, po ponad roku - jestem gotowa by o tym rozmawiać. Jestem gotowa pogodzić się z faktem, że tak po prostu musiało być.
Dzień w którym straciłam swoje dziecko pamiętam bardzo dobrze. Pamiętam mimo tego, że przez pewien okres czasu wyparłam z siebie wszystkie wspomnienia! Odgrodziłam się murem od wydarzeń tamtego dnia. Odgrodziłam się murem od rozmów, słów współczucia. Łzy lały się litrami, a ja nie potrafiłam zrozumieć - DLACZEGO PORONIŁAM?
Dziecko, które straciłam nie ma grobu. Nie ma tabliczki z napisem "Spoczywa w gronie aniołków". Nie ma po nim fizycznego śladu, ślad na zawsze pozostanie w moim sercu.. na zawsze.
Za kilka, kilkanaście lat dziecko, które będę miała w przyszłości dowie się że mogło mieć starszą siostrę/brata. Nie wiem czy będę umiała wytłumaczyć mu dlaczego tak się stało, zapewne jak będzie już dorosłe, zrozumie.
Dziś chce łączyć się w bólu ze wszystkimi kobietami, mężczyznami, matkami i ojcami którzy przeszli przez ten koszmar tak jak my. Dziś jest ten dzień, w którym tęsknota odżywa. Tęsknota i żal. Do kogo? Nie wiem.. być może do siebie..
Ja dalej boję się że historia może się powtórzyć. Boje się tego, gdy kolejny raz zobaczę 2 kreski na teście - mogę stracić moje dziecko. Boję się że koszmar powróci... Silniejsza o rok walki o dziecko, silniejsza o wiedzę zdobytą po leczeniu, silniejsza psychicznie - zrobię wszystko by kolejne dziecko przeżyło więcej niż kilka tygodni.
Tysiące kobiet poroniły.
Tysiące przyszłych matek straciły najcenniejszy skarb.
Tysiące przyszłych matek, nie zostały matkami.
Życzę wszystkim, sobie i kobietom które przeszły przez ten koszmar - wytrwałości! Wytrwałości w walce - mimo straty której nie da się opisać słowami.
O 19 zapalamy swieczuszki dla tych wszystkich utraconych Aniolkow [*]
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo smutne i bolesne doświadczenie. Ja też pamiętam. Pamiętam, że trzymałam to dziecko w ręku i byłam tak przerażona... Teraz wiem, że to było dziecko. Wtedy nie wiedziałam. Albo nie chciałam wiedzieć. Tylko że ja swoje dwie kreski zobaczyłam już po trzech miesiącach. I czasem patrząc teraz na mojego maluszka myślę, że gdyby tamto nie umarło - to by się nie urodziło.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka poroniła w szpitalu, a nie jak ja w domu. Zarejestrowała dziecko, nadała mu imię i pochowała. Pożegnała się z nim. I właśnie tego żałuję najbardziej.
To także wazny dzień dla mnie....
OdpowiedzUsuńChociaż ja myślę ,że gdyby nie te przykre wydarzenie nie miałabym teraz bliźniaków
(po stracie pierwszej ciąży w 6tyg.w następnym cyklu zaszłam w ciąże bliźniaczą)
Nigdy nie zapomnę tej pierwszej radości...
I tego strasznego bólu...i bezsilności..
Zawsze będe mamą trójki dzieci ,moje serce zawsze będzie puste o te jedno miejsce...
Strafiłam juz drugiego aniołka :( nie na odpowiedzi na pytanie dlaczego. . Ból gniew złość. . A serce rozrywa
OdpowiedzUsuńJa straciłam dwójkę dzieci.. ciężki temat do dziś, mimo roku który minął od ostatniej straty wciąż boli. I najgorsze strach, olbrzymi strach przed kolejną ciążą. Czy w końcu się uda? Wyniki badań wychodzą pozytywnie, ale strach nie pozwola starać się o kolejną dzidzie :(
OdpowiedzUsuń